„The Great Dictator" (1940), reż. Charles Chaplin
The Great Dictator (1940), reż. Charles Chaplin
Na powyższym autorstwa Alana Reeve'a wykonany z okazji premiery Dyktatora opublikowany w grudniu 1940 w Fortune magazine. Z lewej strony znajduje się lista znanych osobistości, które zostały na nim uwiecznione.
Dyktator to jeden z tych filmów, który jest przestrogą w spokojnych czasach. Niestety co jakiś czas staje na powrót czymś aktualnym i z sygnału ostrzegawczego staje się komentarzem do „tu i teraz”. Taką próbą obśmiania aktualnego stanu rzeczy była właśnie wspomniana wyżej produkcja, znana również jako pierwszy w pełni „mówiony” film Charliego Chaplina.
Uznany dzisiaj za jeden z najważniejszych filmów karierze mistrza, w swoim czasie wróżono mu klęskę, jeszcze na długo przed premierą. Chaplin jednak od początków swojej kariery przejawiał ogromną wrażliwość na „zachodzące wokół niego zmiany, a niekiedy potrafił je nawet przewidzieć”. Takie pozycje w jego twórczości jak Gorączka złota, Charlie żołnierzem czy Emigrant pokazują, że nie unikał drażliwych tematów społecznych. Dyktator nie jest, więc niczym niezwykłym spoglądając całościowo na twórczość reżysera i aktora. Wzbudzał natomiast bardzo silne kontrowersje od momentu ogłoszenia rozpoczęcia pracy nad nim.
1. Szkic koncepcyjny autorstwa Rusella Spencera. 2. Szkic koncepcyjny autorstwa Russella Spencera. 3. Szkic koncepcyjny sceny finałowej przemowy, która miała na celu ułożyć plan rozlokowania 300 statystów na planie filmowym.
Co więcej jak zauważa autor artykułu z 1939 roku „opatrzność była w ironicznym nastroju, gdy pięćdziesiąt lat temu zarządziła, aby Charles Chaplin i Adolf Hitler przyszli na świat w odstępie czterech dni”. Takie skojarzenia pojawiały już na początku lat trzydziestych, czego dowodem są liczne karykatury z tamtego okresu. Jak napisał w swojej autobiografii Chaplin po premierze Dzisiejszych czasów w 1936 roku, cierpiał na głód pracy z jednoczesnym brakiem pomysłu na film. Rok po premierze tamtej pozycji, reżyser i producent filmowy Aleksander Korda zasugerował mu nakręcenie filmu o Hitlerze, ze względu na fizyczne podobieństwo postaci trampa do dyktatora III Rzeszy. Sugestia ta stała się katalizatorem i Chaplin prawie natychmiast zabrał się do pracy nad filmem.
Ależ oczywiście! Jako Hitler mógłbym przemawiać do tłumów szwargotem i mówić, co bym tylko chciał. A jako włóczęga mogłem być mniej czy więcej milczący, Historia o Hitlerze dawała pole do burleski i pantomimy. Toteż z entuzjazmem pospieszyłem na powrót do Hollywood zabrałem się do pisania scenariusza. Praca nad nim trwała dwa lata.
1. Główną atrakcją, która przyciągała publikę do kin aby zobaczyć Dyktatora było fizyczne podobieństwo między Chaplinem a Hitlerem. Powyższe karykatury wykonał Al Hirshfeld. Więcej o tym fantastycznym artyście przeczytacie tutaj: Zabawa na niedzielny wieczór – znajdź wszystkie Niny! 2. Chaplin usuwa swe charakterystyczne wąsy, przypominające te hitlerowskie, które mają powodować złość z Niemczech Mimo wielu plotek, do dzisiaj nie udało się ustalić czy Hitler zobaczył Dyktatora. Karykatura autorstwa Rollina Kirby'ego. New York World Telegram, wrzesień 1933.
Przy pracy na Dyktatorem korzystał z pomysłów ze swoich wcześniejszych niewykorzystanych pomysłów. Użył m.in. scenę u golibrody wyciętą z Idylla na wsi z 1919. Z kolei taniec z balonem to przetworzony gag, który został uwieczniony na imprezie zorganizowanej przez Marion Davies w 1929 (może być to również plagiat o czym pisałem tutaj: Chaplin plagiatorem?). Jednak przede wszystkim korzystał z doświadczenia uzyskanego w trakcie przygotowań do nigdy nieukończonego filmu o Napoleonie Bonaparte. Jak pisze David Robinson w biografii Chaplina miał w nim znaleźć się wątek planu „ucieczki Napoleona ze Świętej Heleny przy pomocy poświęcającego się sobowtóra, który zajmie jego miejsce. (…) Chaplin chciał także przedstawić poprzez postać Napoleona własne poglądy na pokój i politykę. Na konferencji dotyczącej Dyktatora powiedział: Każdy aktor marzy by zagrać Napoleona. Mam to za sobą. Zagrałem jednocześnie Napoleona i Hitlera i szalonego cara Pawła [Pawła I Romanowa – przyp. własny].”
Produkcja Dyktatora najeżona była problemami.
Kiedy zdjęcia ukończone były w połowie, do reżysera zaczęły docierać wiadomości o możliwej cenzurze filmu. W Stanach w tamtym czasie wzrastały nastroje narodowościowe i izolacjonistyczne, popierające działalność Hitlera w Europie, a jednocześnie sprzeciwiające się udziałowi Amerykanów w II Wojnie Światowej. Filmy takie jak Dyktator czy prawie rok You Nazty Spy! z serii The Three Stooges, były uważane za propagandę antyhitlerowską mającą zachęcić Amerykanów do zmiany optyki w kwestii udziału ich kraju w militarnym sporze. Chaplin pisał, że dostawał listy z pogróżkami, które po premierze jeszcze przybrały na sile. Mimo wszystko był zdeterminowany by zrobić ten film, choćby miał stracić pięć milionów dolarów, jak napisał w autobiografii.
Głównym źródłem trudności był jednak charakter samego reżysera. Dyktator zwiastował spore zmiany w procesie produkcyjnym twórcy. Chaplin był podekscytowany faktem drobiazgowego scenariusza. Wcześniej na każdym każdy etapie zdjęć skrypt był rozpisywany przez Brytyjczyka na bieżąco. W przypadku tego filmu rozrósł się do monstrualnych trzystu stron, jeszcze przed przystąpieniem do zdjęć. Dla porównania standardem pełnometrażowego filmu fabularnego było 100-150 stron scenariusza. Harmonogram pracy był trudny do ustalenia ze względu na przypadkowość godzin w jakich na planie stawiał się Chaplin. O ile w ogóle się pojawiał. Współpracownicy zwracali uwagę na nieprzystawalność jego stylu pracy do zmieniających się warunków na planach filmów. Niczym żydowski fryzjer ze swojego filmu, zachowywał się jakby na jakiś czas zapadł w śpiączkę, w czasie kiedy organizacja produkcji filmowej zrobiła ogromne postępy. Kłócił się z pracownikami technicznymi czy asystentką reżysera, tzw. script girl , których roli na planie nie mógł zrozumieć. Chwalił się, że używa najnowszych rozwiązań technicznych takich jak bardziej mobilne kamery, wózki, itp., które de facto były używane na planach filmowych od lat.
Dyktator stał się największym sukcesem komercyjnym Chaplina. Natomiast jego recepcja w prasie była mieszana. Dyllis Powell z New York Times zachwycał się konstrukcją gagów i udanym balansem między satyrą a brutalnym realizmem. Z drugiej strony, wskazuje na niekompatybilność formalną finałowej przemowy fałszywego dyktatora. Jak można się domyślić pojawiały się również zarzuty, że komedia to nie najlepszy wybór na film o niemieckim zbrodniarzu. Co więcej, co jak pisał w swojej recenzji Rudolph Arnheim w 1940, Chaplin swoim filmem wyważał otwarte drzwi. Absurdalność i głupota postulatów nazistów są widoczne dla każdego kto zacznie ich analizę. Niemiecki pisarz zanotował również, że fokusowanie się na parodiowaniu jednej postaci, spowodowało, że ostrze satyry chyba celu, zamiast skupiać się na obśmianiu szkodliwej ideologii.
1. W III Rzeszy odbył się tylko jeden pokaz „Dyktatora". Był to pokaz dla hitlerowskiej armii. Pierwsze oficjalne pokazy w Niemczech miały miejsce dopiero w roku 1958. Plakat powyżej chociaż wykonany w 1940, reklamował właśnie tamte seanse. Źródło: https://www.filmposter.net/en/the-great-dictator-original-release-german-movie-poster/. 2. Plakat reklamujący Dyktatora pochodzący z All Family News Magazine. 3. Węgierski plakat reklamujący Dyktatora
Z perspektywy czasu jesteśmy w pełni docenić skalę i moc satyry jakie nosił w sobie w tamtym burzliwym okresie Dyktator. Paweł Mościcki swoją książką Chaplin. Przewidywanie teraźniejszości, której obszerne fragmenty poświęcone są właśnie temu filmowi, stworzył najbardziej kompletną obronę tego filmu, w ostatnich latach w naszym kraju.
Zaskakujące wydaje się to, jak ambiwalentną figurą jest ów dyktator z punktu widzenia krytyków filmu Chaplina. Z jednej strony wydaje się zbyt mało istotny, aby symbolizować problem nazizmu w całości, z drugiej zaś – wystarczająco ważny, aby śmiech z jego zachowań obrażał jego ofiary. W pierwszym wypadku krytycy wydają się rozdzielać coś, co wcale nie występuje oddzielnie. Owszem, nazizm miał źródła historyczno-polityczne i opierał się na masowym ruchu, w którym uczestniczyła, lub który przynajmniej popierała, znaczna część społeczeństwa. Ale ów ruch nie byłby aż tak prężny i dynamiczny, gdyby nie spajała go wyrazista i intensywnie oddziałująca postać Wodza. W takim wypadku satyra na Hitlera nie jest wyłącznie krytyką jednego elementu, unikającą namysłu nad działaniem całej struktury nazistowskiego fantazmatu, lecz właśnie uderzeniem w ten punkt, w którym cała struktura osiąga stan najwyższej kondensacji.
Autor zauważa również, że obśmianie może być najsilniejszą bronią w walce ideologią nazistowską. Z kolei kontrowersyjna finałowa przemowa, (…)która prawicy pachniała komunizmem, a dla lewicy była podejrzanie sentymentalna(…), oddała szacunek ofiarom reżimu jednocześnie dając nadzieję, a nawet wyrokując nadejście lepszego tu i teraz. Podniosły finał, w którym następuje metafizyczne na gruncie świata przedstawionego i formalne, dzięki montażowi, połączenie bohaterów, paradoksalnie kolejny raz w historii twórczości Chaplina, zamienia dramat z komedią miejscami. Francuski badacz kina, Jean-Pierre Coursodon powiedział, że gdyby usunąć z burleski gagi, zostanie czysty dramat. Działalność reżysera filmu, o którym tutaj piszę, jak żadna inna jest na to doskonałym dowodem. Chaplin pokazał, że można jednocześnie śmiać się z oprawcy, na przykład parodiując manierę hitlerowskich przemówień i nie szczędząc widzom brutalnych scen, okazując rewerencję buntującym się przeciw totalitaryzmowi. Co znamienne, to pierwszy raz kiedy Chaplin pozwala przemówić postaci wagabondy, dla którego to ostatnie wystąpienie na ekranie. Wszyscy są jednak zgodni: mimo tego, że z mównicy przemawia żydowski fryzjer, omyłkowo wzięty za dyktatora Tomanii, z ekranu patrząc prosto w kamerę, mówi do nas sam Chaplin. Co jak zauważył inny recenzent Paul Goodman jeśli nie jest głosem jego serca, byliśmy zwodzeni przez dwadzieścia pięć lat.
Fragment końcowej przemowy z polskimi napisami. Polecam obejrzeć całą, około dwie minuty dłuższą. Tutaj nie zobaczymy montażowych przebitek na postać Hanny i jej towarzyszy w Austerii.
Jak zauważa Mościcki w jednej ze scen po długim i męczącym marszu w obozie jenieckim, fryzjer zasypia w baraku. Nigdy nie doczekamy się natomiast sceny pobudki. Można, więc interpretować ciąg dalszy jako sen śpiącego. Podkreśla to idylliczna scena wyjazdu ukochanej do sąsiedniego państwa. Wszystko, łącznie z podmianą i końcową mową staje się w tym odczytaniu się mrzonką, niemożliwą do spełnienia. Autor przywołuje w swojej książce niemieckiego filozofa Theodora Adorno, wg którego bez niemieckiej powagi Hitler nigdy nie zdobyłby władzy. W krajach zachodnich stałby się ofiarą śmiechu. Wg Adorno śmiech z reżimowej ideologii często przychodził zbyt wcześnie (np. przewidując rychły upadek szkodliwej doktrynie), lub za późno, gdy śmiech nie ma oznak buntu, lecz jest postawą z gruntu oportunistyczną. Chaplin kręcąc Dyktatora wykorzystał okazję, by użyć narzędzia, którym posługiwał się najlepiej, komedią slapstickową zaprzęgniętą w służbie satyrze, która trafiła idealnie w swój czas. Mimo, że Chaplin, jak przyznał nie nakręciłby tego filmu, gdyby wiedział o okrucieństwach wyrządzonych ludziom przez ojca nazistowskiej ideologii.
Dzisiaj, kiedy historia zatacza zaskakujące koło, Dyktator niesie współczesnym widzom nowe przesłanie, które można ująć w parafrazę słynnych słów księdza Twardowskiego: śpieszmy się śmiać z naszych oprawców. Tak szybko dochodzą do władzy.
___________________________________________________________________ Literatura [1] Chaplin. Jego życie i sztuk (1985). David Robinson. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1995 [2] My autobiography (1975). Charles Chaplin. Wydawnictwo Dolnośląskie, Poznań 2006-2007 [3] Chaplin. Przewidywanie teraźniejszości. Paweł Mościcki. Wydawnictwo Słowo/Obraz Terytoria, Gdańsk 2017 [4] The Charlie Chaplin Archives. Paul Duncan. Wydawnictwo Taschen, 2015 [5] http://www.charliechaplinarchive.org/en [6] Dokumenty Chaplin's Napoleon i The Tramp and the Dictator, będących dodatkami w wydaniu Blu-Ray kolekcji Criterion Collection [7] Historia kina. Kino nieme. Tom I. Wydawnictwo Universitas, Kraków 2012
Film jak malowany! Słów kilka o Studiu Thuillier
Film jak malowany! Słów kilka o Studiu Thuillier
Historię kina i kinoatrakcji (okresu przed instytucjonalnym charakterem dystrybucji filmów) kształtowali w dużej mierze mężczyźni. Takie postaci jak Alice Guy-Blaché, Mary Pickford, Germaine Dulac czy Frances Marion należały do mniejszości.
Jednym z miejsc, gdzie kobiety na wczesnym etapie rozwoju przemysłu filmowego mogły zdobyć pracę, było stanowisko kolorystki. Bardzo mało, wiemy o dokonaniach amerykańskich kolorystek, poza tym, że efekty ich pracy były znakomite. Na szczęście nie dotyczy to dokonań francuskich artystek.
Barwniki i barwienie. Surowce do barwienia. Fotografie negatywowe i pozytywy, na papierze, na szkle, na jedwabiu, na skórze, na pergaminie celuloidowym. Stereoskopowe wydruki na szkle, kolorowe slajdy. Fotochromia i artystyczne fotografie kolorowe. Barwienie filmów dla kinematografii.
Jedno z ogłoszeń reklamujących Studio Thuillier. Źródło: angielska Wikipedia
Ten rodzaj kolorowania został w całości wykonany ręcznie. (...) Spędzałam noce na wybieraniu i próbkowaniu kolorów, a w ciągu dnia moje pracownice nakładały kolor zgodnie z moimi instrukcjami. Każda wyspecjalizowana pracownica nakładała tylko jeden kolor, a na jedną folię trzeba było użyć często ponad dwadzieścia kolorów. Używałyśmy bardzo drobnych barwników anilinowych. Następnie kolejno rozpuszczano je w wodzie i alkoholu. Uzyskany ton był przezroczysty i świetlisty. (…) Pan Dufayel [Georges Dufayel, przedsiębiorca - mój przypis] był moim ostatnim klientem. Zawsze żądał, aby filmy były ręcznie kolorowane. Koszt był wyższy, od sześciu do siedmiu tysięcy franków za kopię, za 300-metrów film, a to było przed wojną. Z każdego filmu robiliśmy średnio sześćdziesiąt kopii. Tak więc ręczne kolorowanie było dość dużym obciążeniem dla budżetów producentów.
François Mazelin, któremu udzieliła wywiadu spuentował jej wypowiedź słowami:
Pani Thullier przypomina nam… czasy, kiedy w kinie nie brakowało kolorów.
Praca podyktowana stereotypowym postrzeganiem kobiet (jako reprezentantki bardziej emocjonalnej płci, miały rzekomo lepiej sprawdzać się przy pracy wymagającej pewnego rodzaju poczucia estetyki) z czasem stała się obiektem kpin (były nazywane kurami).
Georges Méliès na zakończenie gali zorganizowanej na jego cześć w Salle Pleyel 16 grudnia 1929 r, w ten sposób określił bezcenny wkład jaki Bertha Thullier (która na początku XX wieku przejęła kontrolę nad studiem) włożyła z matką w jego wszystkie filmy z okresu 1897-1912
Na koniec, mimo tak długiej listy, dziękuję za obecność wybitnej artystce Pani Thullier, która przez dwadzieścia lat z niezwykłym talentem malowała filmy studia Pathé i moje. Była to praca benedyktyńska, wymagająca ze względu na niewielkich rozmiarów postaci, umiejętności i pewności ręki przewyższające wszystko, co można sobie wyobrazić jako trudne do wykonania.
Rosnące długości filmów a co za tym idzie kosztów barwienia, przyczyniły się do upadku zawodu kolorystki filmowej.
Podróż na Księżyc z 1902 roku, prawdopodobnie najbardziej rozpoznawalny film Mélièsa będzie wyświetlony został 5 sierpnia 2020 roku, ramach projektu Movie co nie mówi. Wyświetlona została wersja malowana przez pracownice Studia Thullier. Filip Presseisen, autor przedsięwzięcia zagrał na żywo online przy pomocy sampli organów kinowych Wurlitzera. Zachęcam do obejrzenia tego wyjątkowego pokazu.
Blog Klatki na oczach jest patronatem tego cyklu. Więcej na stronie Movie co nie mówi.
___________________________________________________________________
Literatura
- Artykuł o francuskich kolorystkach - https://wfpp.columbia.edu/essay/french-film-colorists/
- Przemowa Georgesa Mélièsa - http://collections.cinematheque.qc.ca/en/articles/allocution-au-gala-melies/#return-note-613-7