„Uśmiechnięta Pani Beudet” (1923), reż. Germaine Dulac

Skoro #czwarteczek, to feminizm. Bo czemu nie.

Film, który linkuję o ironicznym, biorąc pod uwagę fabułę, tytule wyreżyserowała jedna z najbardziej kreatywnych twórczyń epoki kina niemego, Germaine Dulac. Ironicznym, gdyż tytułowa bohaterka ani razu w filmie nie uśmiecha się, co doprowadza do wściekłości jej męża. Co jest tylko jednym z punktów, na długiej liście co panu Beudet w jego żonie nie odpowiada. Jego ciągłe niezadowolenie, doprowadza bohaterkę do ostateczności.

Dulac zainteresowała się kinem, za namową Stasi Napierkowskiej, słynnej towarzyszki filmowej Maxa Lindera.

Jej drugim najważniejszym filmem jest „Muszelka i Pastor” – jeden z pierwszych filmów surrealistycznych w historii kina.

To jeden z pierwszych wyraźnie profeministycznych filmów w historii kina. Bardzo lubię do niego wracać (pomimo karykaturalnej postaci męża). To kino jednej aktorki. Germaine Dermoz w roli pani Beudet, jest absolutnie rewelacyjna. Jej minimalistyczna mimika, czyni w mojej opinii, film Dulac ogromnie immersyjnym. Pani Beudet jest osobą o zdeptanej osobowości, bez szans na rozwijanie swoich zainteresowań. Dulac nie zdecydowała się na tanie szokowanie. Jej bohaterka nie jest kobietą, która nienawidzi mężczyzn. To doprowadzona na skraj rozpaczy osoba, która próbuje ratować siebie. Nie dający nadziei finał nadaje  smutnie aktualne przesłanie.