Nie czuję żadnego nostalgicznego przywiązania ani do samego Draculi, ani do żadnych potworów ze stajni Universalu. Co prawda widziałem jakieś dziesięć lat temu obie wersje Nosferatu, jak i Draculę Coppoli. Jednak było to już tak dawno, że jakiekolwiek wrażenia zostały przykryte innymi a ja dzisiaj jestem już kompletnie innym widzem. Do seansu wersji z 1931 roku Browninga i Freunda przed tygodniem podszedłem w miarę “czystą kartą”.
Pierwsze zaskoczenie: muzyka z Jeziora Łabędziego w napisach początkowych. Trochę uspokajające, ale jednak w połączeniu z wizerunkiem nietoperza (który wygląda jak pre-logo Batmana) niepokojące nuty.
Drugie zaskoczenie: ciągłe poczucie dyskomfortu w trakcie oglądania tego filmu.
Spójrzmy na ten dialog:
Mina Harker: Leżałam w łóżku i przez jakiś czas czytałam. I właśnie jak zaczynałam robić się senna, usłyszałam wycie psów. I kiedy sen przyszedł, wydawało mi się, że cały pokój był wypełniony mgiełką. Ona była tak gęsta… Mogłam tylko widzieć lampę przy łóżku, malutki przebłysk we mgle. A później zobaczyłam dwoje czerwonych oczu wpatrujących się we mnie, i białą wściekłą twarz |wynurzającą się z mgły. Była coraz bliżej… i bliżej. Czułam oddech na mojej twarzy, a potem wargi.
John Harker: Oh. Kochanie, to był tylko sen.
Mina Harker: A rano czułam się taka słaba. Wydawało mi się, że całe życie uszło ze mnie.
John Harker: Kochanie, spróbujmy zapomnieć |o tych snach, pomyślmy o czymś radosnym, dobrze?
Czytałem już o interpretacjach jakoby ukąszenie wampira miało symbolizować inicjację seksualną najmłodszych, głównie kobiet. Natomiast w kontekście fragmentu sceny z powyższego dialogu oraz motywu uzależnienia ofiar od oprawcy, ten film jest próbą ukazania następstw gwałtu. Co o tym myślicie? Na ile taki zabieg był świadomym zabiegiem twórców (o ile ta interpretacja jest prawdziwa), w czasach kiedy Kodeks Haysa już niebawem miał zapukać do drzwi studiów filmowych?
Uwielbiam tutaj nadekspresyjne aktorstwo. Film Browninga i Freunda doskonale korzysta z tradycji aktorstwa czasów kina niemego, które historycznie skończyło się cztery lata wcześniej. Słynne hipnotyczne spojrzenia Lugosiego, opętańcza gra Frye’a, bardzo mile połechtały moją miłość do pierwszych dekad kina.
W bonusie dużo mgły, mroku, pajęczyn… uwielbiam. Nabrałem ochoty na pozostałe filmy z potworami z Universalu. Polecacie któreś szczególnie? Totalnie chciałbym obejrzeć serię filmów z Abbottem i Costello