„A Florida enchantment” (1914), reż. Jacques Feyder
Skoro czerwiec i #lgbtpride to lecim z takimi motywami w kinie niemym.
Na początku chciałbym zaznaczyć, że prób ukazania tęczowości w filmach przed przełomem dźwiękowym nie brakowało. Natomiast zawsze było to obarczone niemałym skandalem i najczęściej kończyło się finansowym fiaskiem.
Chciałbym polecić Wam film, który w sieci jest często opisywany jako „pierwszy lesbijski film w historii”. Czy tak jest w istocie? Dzisiaj, kiedy język, którym operujemy mówiąc o widzialności osób nieheteronormatywnych kształtuje się na nowo, filmy takie jak „A Florida enchantment” (1914), nabierają zupełnie nowych kontekstów.
Film jest adaptacją opowiadania z 1891 roku i sztuki z 1896 roku o tych samych tytułach. To semifantastyczna historia Lilian Travers (Edith Storney), która w przededniu zamążpójścia zażywa specjalne ziarno, które zamienia ją stopniowo w mężczyznę. Zanim to nastąpi mamy sporo kobiecych pocałunków w usta, co pewnie tłumaczy tę internetową szufladkę.
[Czy spojlery dotyczą również filmów sprzed ponad stu lat? Bo tutaj za chwilę padnie jeden :P]
To, co nadaje temu filmowy tego szczególnego wydźwięku, to finał, w którym niedoszły mąż (Sidney Drew, również reżyser), również zażywa wspomniane ziarno… .
Z perspektywy czasu widać jak na dłoni prosty humor oparty na seksizmie (po zażyciu magicznego ziarna kobiety przed przemianą zaczynają obłapywać uciekające przed nimi, inne kobiety, którego niczego nie wzięły) czy rasizm (mnóstwo tu blackfaces, co może być trochę niekomfortowe w trakcie oglądania). Mimo tych wad film dziś robi wrażenie swoją postępowością i naturalnością, którą współcześni widzowie nie byli w stanie przeboleć. Jego premiera była sporym skandalem, który jednak szybko przycichł ze względu na piekło Wielkiej Wojny.
Interpretacja tego filmu sprawia mi nie lada problem. Na angielskiej Wikipedii widnieje:
“(…)the film has also been considered to have the first documented appearance of bisexual characters in an American motion picture”
– z referencją do artykułu z 15 września 2012 roku, gdzie znajdziemy potwierdzenie tych słów. Moim zdaniem jest to błędne założenie. Jeżeli ten film jest próbą czyjejś reprezentacji to prędzej osób transpłciowych, a nie biseksualnych. Główny bohater zażywa rzeczone ziarno, właśnie po to, żeby stać się kobietą i zostać partnerką Lawrenca, który niedawno był jeszcze Lilian. W dodatku finalnie wszystko okazuje się snem głównej bohaterki i wszystko wraca do swojego punktu startowego. Czyli normą w świecie przedstawionym jest związek kobiety i mężczyzny i tylko on może dać głównym bohaterom szczęście.
A Wy co myślicie?